Każdy, kto ma do czynienia z filozofią, wie jak szybko wyparowuje jej potężny niegdyś autorytet. Od wielu lat wykłada się filozofię głównie jako naukę historyczną poświęconą swego rodzaju zabytkom kultury, jakimi są „dzieła wielkich filozofów". Mało kto zaś wierzy, że filozofowie wciąż zdolni są naprawdę powiększyć naszą wiedzę - zadanie to niemal w całej rozciągłości powierzamy naukowcom. Nie spodziewamy się już również od filozofów, aby pouczali nas, jak mamy żyć bądź jak powinniśmy się rządzić. Dobrych rad oczekujemy raczej od psychologów, a nauk moralnych od kapłanów (jeśli jesteśmy wierzący). Książka Jana Hartmana, profesora filozofii z UJ, autora wielu filozoficznych rozpraw i traktatów, objaśnia procesy kulturowe i społeczne, które doprowadziły wielki projekt „Filozofia" do kresu jego możliwości. Przede wszystkim jednakże uwaga autora skupia się na wyjątkowych i charakterystycznych dla filozoficznego sposobu myślenia koncepcjach i pojęciach, które albo wyczerpały już swój potencjał oddziaływania na naukę i kulturę, albo są zbyt ezoteryczne i dziwne, by zostać przez kulturę zaadaptowane i wykorzystane. Tym samym Zmierzch filozofii jest nie tylko opowieścią o pewnej pięknej katastrofie, lecz również wycieczką z przewodnikiem po rzadko odwiedzanych przez postronnych arkanach filozoficznego teatru myśli.